Kolejna odsłona wełnianej historii.
Oto moja wersja włóczkowej przyjemnej i swojskiej poduchy.
Mniejszą w kolorze beżowym, wypociłam podczas wolnych chwil w styczniu,
natomiast większą, kremową zrobiłam ze DUŻEGO swetra. Mianowicie,
natknęłam się na zimową wyprzedaż w secondhand'zie i dzięki temu zestaw
trzech oryginalnych zimowych poduch kosztował mnie całą złotówkę :)
Długo myślałam jak zrobić zapięcie, żeby włóczka się nie naciągnęła (nie chciałam wystających guzików) i na szybko wyszło zapięcie na zatrzaski ręcznie przyszyte do bawełnianej tasiemki usztywniającej brzeg.
Duży sweter był wykrojony przy szyi, tak więc spięłam szydełkiem pęknięcie na dekolcie, a pozostały otwór wypełniłam wysokimi słupkami na szydełku. Wcześniej odcięty sterczący kołnierz, też się przydał na mini kołnierzyk przymocowany pozostałą włóczką :)
Z rękawów uszyłam wałeczki idealne jako dodatkowa podpora dla zmęczonych pleców. Środek to wałeczkowa poduszka uszyta na miarę do 'rękawów'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz